Jak wirus w koronie wywrócił mój biznes do góry nogami

I had a dream…

Serio, miałam kiedyś taki sen. W mieście było pusto, żywej duszy, a ja pośrodku tej ciszy miałam ochotę krzyczeć “obudźcie się”. Co on oznaczał? To już działka dla psychologów i psychiatrów. W każdym razie dziś czuję się identycznie.

Plan B, C i D…

Doskonale czuję się w roli obserwatora, a obecna sytuacja podsuwa mi ciekawe obrazy. Uważam, że każdy ma prawo przeżywać i przeżywa tę sytuację w taki sposób jaki jest mu potrzebny do rozwoju, choć wielu przed rozwojem się broni. Jedni weszli w tryb slowlife a dodatkowy czas wolny wykorzystują na pogłębianie wiedzy, relację z rodzina, planowanie, kreowanie. Inni zaś w panice tworzą obrazy apokalipsy i plują jadem na wszystkich, którzy myślą inaczej albo nie chcą pluć razem z nimi. Kolejni odpoczywaja od “roboty” i jakoś się “przemęczają” z dzieciakami. A niektórzy skupiają się na tym jak pomóc innym. Ta sytuacja pięknie eksponuje poziom świadomości każdego z nas. To jest czas gdzie trzeba skorzystać z planu B, C a nawet D. Tym czasem niektórzy (a raczej większość) nie mają nawet planu A. I co najlepsze, nie mają nawet zamiaru go tworzyć. Większość weszła w najłatwiejszą opcję, czyli rolę ofiary – całą odpowiedzialność można zrzucić na wirusa. Skupiają się na obecnej sytuacji jakby wczoraj nie miało na nią wpływu, a jutra miało nie być. A gdzie wiara, nadzieja i miłość? Gdzie to jest?

Dlaczego jedni widzą w tej sytuacji “lepsze jutro” a inni “koniec świata”. Dlaczego jedni skupiają się na przypadkach śmiertelnych i tym żyją, a inni na setkach tysięcy osób, które wyszły z tej choroby cało? To Ty decydujesz teraz na czym się skupisz. Wiesz już co dalej? Masz otwarty umysł i oczy, czy twarz zasłoniętą maską?

Koniec i początek

Ten wirus to koniec pewnego świata. Ja w końcu zawsze widzę początek. Przez swoje podejście nie mam z kim gadać. A może raczej dzięki niemu. Wcześniej byłam odmieńcem, bo wszyscy tacy z umową o pracę i swoimi tradycyjnymi biznesami, a ja z tym swoim MLMem. Teraz znów jak odszczepieniec, bo w tym moim MLMie nic się nie nie zmieniło, a na etacie i w firmie sajgon. W momencie kiedy podejmowałam decyzję o robieniu MLM wszyscy dookoła pukali się w czoło. Dziś ja wytrzeszczam oczy, bo oprócz zapasu papieru toaletowego, kawy, cukru i świątecznie wypchanej lodówki w moim życiu nie zmieniło się zupełnie nic. Dzięki temu, że ostanie 2 lata budowałam swój biznes online, dziś mogę czuć się bezpiecznie. Sytuacja, która się dookoła dzieje nie wpływa na mój rytm pracy.

Wojny, kryzysy i kataklizmy

Prowadzę rozmowy wideo jak do tej pory. Warsztaty online, webinary, live – po staremu. Klienci jak do tej pory robią zakupy w swoich sklepach online. Nie muszę zmieniać planów, nie musze przeorganizować dnia i wygospodarować miejsca do pracy. Znowu nic nie muszę. Chyba że zrezygnować jedynie z offlinowych spotkań i pysznej kawy wypitej na mieście. Poza tym obroty wzrosły w ostatnim tygodniu o połowę. Nie mam na co narzekać, nie mam się czego bać i reszcie z tym jest tak bardzo niewygodnie, że aż zaczełam mieć wyrzuty sumienia, że im życie wywróciło sie na lewą stronę, a u mnie spokoj i brak paniki. Stanęłam przed lustrem i mówię: „Daria, co z Tobą? Dlaczego się nie boisz? Ty jak zwykle musisz inaczej niż wszyscy!”. Nie boję się bo mój biznes przetrwał 40 lat w 160 krajach, przetrwał wojny, kataklizmy, przeróżne ustroje polityczne i kryzysy ekonomiczne.

Bo po to decydowałam się na ten biznes 3 lata temu, żeby czuć się bezpiecznie, żeby mieć pewność, że nie zachwieje nim rzeczywistość, która może się zmienić z dnia na dzień. Mój biznes nie jest zależny od szerokości geograficznej, od pogody, sytuacji na giełdzie czy polityki.  Nie wiążą się z nim żadne koszta, a do pracy potrzebuje jedynie telefonu, co w obecnej sytuacji jestem w stanie sobie zorganizować. To ja go wybrałam 3 lata temu, przy akompaniamencie uśmieszków mędrców. Ciekawe co mędrcy mają do powiedzenia dziś? Mają jakąś opcję? Mają alternatywę? Ich stanowisko pracy jeszcze istnieje czy nie mają już po co wracać?

W moim biznesie nie zmienia się nic. W świadomości ludzi, mam nadzieję, że bardzo dużo.

Be like a lighthouse

Wierzę, że to jest po coś. Wiem ,że to minie. Dbam o swoje zdrowie, jestem szczęśliwym człowiekiem i dlatego nic mi nie grozi. Mam pełne zaufanie do tego co się dookoła mnie dzieje i już nie mogę doczekać się lepszego jutra. Idzie nowe. Kiedy dookoła szaleje sztorm, a Ty czujesz spókój, możesz go po prostu przeczekać, patrząc jak ludzie przeklinają morza i oceany. Możesz równie dobrze być latarnią na tym wzburzonym morzu i wskazać drogę do bezpiecznego portu. Niech każdy zadecyduje na ile tam zostanie.

Pamiętaj, że Twój optymizm może się spotkać z niezrozumieniem. Dla nas, ludzi świadomych, otwartych i mających apetyt na życie to będzie czas możliwości. Korzystaj, ale nie wykorzystuj. Pokazuj możliwości, pomagaj, edukuj, ale daj też innym czas na oswojenie się z tą sytuacją. Nie przekonuj nieprzekonanych, bo oni nawet w takiej sytuacji będą zbyt zapatrzeni w swój tonący statek, żeby móc zobaczyć światło Twojej latarni.

Szanujmy się nawzajem.

Dziekuję, że jesteście.

Bądźcie zdrowi i do zobaczenia wkrótce.

#belikealighthouse

*tekst ma na celu odniesienie się do tej sytuacji pod względem biznesowym i dotyczy tylko branży MLM. Jestem daleka od wypowiadania się na temat zaistniałej sytuacji pod względem medycznym, ekonomicznym, biologicznym, politycznym i jeszcze dalsza od wszelkich teorii spiskowych.




Dodaj komentarz